Kasia Dorota – słowiańskie Motanki
Zagłębiając się w historie naszej bohaterki, warto podkreślić, jak bliska jej duszy jest twórczość, czerpiąca garściami ze słowiańskiego folkloru.
Projekt Urban Magia, który rozwija od kilku lat Kasia, odkrywa przed nami tajemnice symboli. Są one istotną częścią naszej równowagi energetycznej tak bardzo zaburzonej we współczesnym świecie.
Kasia Dorota – o odkrywaniu swojego głosu.
Skąd Kasiu zainteresowanie słowiańskim folklorem i kto wprowadził cię w ten świat?
Zaczęło się od wyjazdu na letnią szkołę muzyki tradycyjnej, która była organizowana przez Fundację „Muzyka Kresów” z Lublina. Zainteresował mnie ich muzyką mój przyjaciel, obecnie grający w zespole Tęgie Chłopy. Pierwszy raz pojechałam tam na warsztaty śpiewu tradycyjnego z moją nauczycielką Ewą Grochowską. W maleńkiej wiosce nad brzegiem Bugu, w towarzystwie łąk i starych drewnianych chat, śpiewaliśmy pieśni weselne. Poczułam, że jest to coś naprawdę wyjątkowego i coś, czym chcę się dzielić z innymi. W tym czasie w Krakowie właściwie nie było za bardzo z kim praktykować. Nie było ogólnodostępnych warsztatów, więc zaczęłam sama je organizować.
Oprócz tego od wielu lat interesowałam się różnymi technikami rzemieślniczymi i plastycznymi, które były pomocne w tworzeniu, tradycyjnymi metodami, przedmiotów na własny użytek (tkanie ubrań, wyplatanie koszy i tworzenie makram). Pomału wszystko zaczęło nabierać rozpędu, jakieś jedenaście lat temu.
Kiedy i w jaki sposób zaczęłaś odkrywać, jak wielki ładunek energetyczny może nieść ze sobą lalka mocy?
W 2010 roku pojechałam pierwszy raz na Białoruś. Zebrała się tam spora grupa osób. Z jednej strony byliśmy my, Polacy, z naszymi tradycyjnymi pieśniami, tańcami i wzorami haftów, a z drugiej – nasi gospodarze pokazali nam właśnie tradycyjne lalki – motanki oraz pająki, czyli konstrukcje ze słomy, dawniej wieszane u sufitu. To właśnie na tamtych warsztatach poczułam całkowitą fascynacje techniką i historią motania. Stwierdziłam, że muszę w jakiś sposób sprawić, aby poszło to dalej w świat.
Czy możesz nam przybliżyć temat owych motanek?
Generalnie rzecz biorąc, te, które ja powołuję, są tworzone na bazie przekazu z Białorusi, który istnieje również do dzisiaj na Ukrainie. Ale lalki magiczne jako takie istnieją w wielu kulturach tradycyjnych na świecie.
Motanki i w ogóle lalki, najczęściej były wykorzystywana do celów obrzędowych i rytualnych, a nie do zabawy. Te, które znamy w dzisiejszym wydaniu, czyli zabawki dla dzieci, są z nami od jakiś osiemdziesięciu, może stu lat. Wcześniej lalki były wykorzystywane jako manifestacja pragnień, marzeń i wierzeń dorosłych.
Od mniej więcej roku zaczynam również powoływać Lalki Totemiczne, które wykraczają poza kanon znanych, siedmiu podstawowych lalek mocy. Zaczęły się pojawiać takie, które łączą nas z naszą wewnętrzną mocą, kontaktują nas z przemijaniem lub przybywają by wesprzeć nas na naszej osobistej ścieżce. Myślę, że jest to przepiękna podłączenie się pod tworzenie tradycji – nie tylko odtwarzanie tego co było ale również jej kontynuacja. Osobiście uważam, że dzięki temu, że zaczynamy tworzyć a nie tylko odtwarzać, dawna kultura ma szanse na przetrwanie.
W jaki sposób wybrać dla siebie odpowiednią lalkę?
Przede wszystkim fajnie się zapytać siebie, czy w tym momencie jej potrzebuję. Te tradycyjne, białoruskie mają konkretne moce, które nas kierują w rozmaite dziedziny życia.
Mamy na przykład Żadanice – strażniczkę marzeń, która kontaktuje nas z pragnieniami i tym, w jakim kierunku chcemy skupić naszą energię. Pomaga naprowadzać nas na nasze cele.
Żadanica pochodzi od białoruskiego słowa [жаданне] ( Żadanie) czyli życzenie i jest lalką „do zadań specjalnych”.
Podróżka jest lalką, którą zabieramy w podróż. To nie koniecznie musi być podróż fizyczna, w sensie wycieczki czy wyjazdu. Może to być podróż do wyczekiwanej zmiany jakości w naszym życiu, którą chcemy osiągnąć. Wędrując, bardzo często stoimy na rozdrożu dróg. Dzięki jej mocy, uruchamiającej naszą intuicję, podejmujemy decyzję o wyborze właściwego kierunku. Odpowiedzi jest wiele, ale dajmy sobie przestrzeń na wsłuchanie się w siebie samych i obranie najlepszej drogi. Podróżka może nam towarzyszyć w jakiejś konkretnej historii w życiu, np. podróży do wymarzonego miejsca na ziemi albo do nawiązania nowego związku partnerskiego. Podróżka w przeciwieństwie do Żadanicy nie jest zorientowana na cel, ale na jakość tej drogi.
Ziarnuszka – pękata lalka, która jest pełna ziaren i spełnia rolę ochronną dla naszego domu. Stawiamy ją w jego centrum, aby mogła obserwować wszystko dokoła i móc się tym domem opiekować.
Karmicielki – laleczki z wielkimi biustami, które przynoszą nam obfitość, jeśli jej brakuje.
Otulaczki – wyglądają jak dzieci. Ubrane w buciki, często wieszane nad wózkami lub kołyskami. Odpędzają złe duchy i chronią nowo narodzone dzieci.
Nierozłączki – lalka podwójna, symbolizująca dwoje ludzi. Ale to, że chcą być ze sobą i tworzyć wspólną jakość, jest czymś więcej niż połączenie po prostu przypadkowych osób. Razem są w stanie zwiększyć swój potencjał twórczy i życiowy na wielu poziomach. Lalki te są złączone gałązką, a to przypomina, że połączenie jest bardzo delikatne i trzeba o nie dbać. Łatwo złamać tę relację, ale później bardzo trudno ją naprawić.
Jedną z moich ulubionych jest Lalka Przejścia – Przewodniczka Transformacji. Ta wyjątkowa dwustronna motanka, opowiada nam o momencie przejścia z jednego etapu, w drugi. Może to być pierwsza miesiączka, ślub, urodzenie dziecka, menopauza lub rzucenie wszystkiego i wyjechanie na drugi koniec świata. Generalnie Lalka Przejścia dedykowana jest takiemu momentowi w życiu, który dzieli naszą historię na przeszłość i przyszłość. Bardzo wyraźnym momentem jest tutaj tzw. obrzęd przejścia, kiedy jedna strona lalki symbolizuje to, co odchodzi, a druga to, co przychodzi. Nie można zobaczyć jednocześnie dwóch stron naraz, bo są połączone w taki sposób, że jedna chowa się w spódnicę drugiej. Lalka ta bardzo fajnie opowiada o tym, że rzeczy, które odchodzą w świat, żegnamy, nie odcinamy. Mamy do nich w każdej chwili, ale nie na co dzień.
Jak wybrać dla siebie odpowiednią lalkę? Najlepiej zastanowić się, czego oczekujemy. Można o niej jeszcze raz poczytać, zajrzeć na moją stronę, gdzie w niedługim czasie przygotuje formularz z pytaniami, który ułatwi to zadanie.
Jeśli chodzi o lalki totemiczne, to dopiero zaczęły się pojawiać. Najczęściej w snach osób, które do mnie się zgłaszają, albo z jakiejś potrzeby połączenia zwierzęcia mocy z lalką i dodanie sobie poprzez to siły. Kilka z nich to: Czarna perła – przewodniczka transformacji; Nietoperzynka – pomagająca słuchać i słyszeć więcej; Korzonka – kontaktująca się z korzeniami, przeszłością, przodkami. Jest też Tańczący Minotaur – wzór męskości, pokojowo nastawiony do świata.
Obcowanie z naturą i odkrywanie na nowo kultury naszych przodków jest dla nas bardzo ważne. Czy masz na tyle wewnętrzne poczucie misji, żeby zaprezentować szerszej publiczności historię dawnego rzemiosła i wskrzesić jego piękno na nowo?
Na pewno tak. Uważam, że jeżeli chodzi o motanki, pająki ze słomy czy obrzędy weselne, którymi też się zajmuję, wszystkie są częścią pięknej tradycji. Jest ona bardzo ważna, ponieważ dzięki niej kontaktujemy się z naturalnym cyklem przyrody, której jesteśmy częścią. Rozbudzamy intuicję, która jest niebywale potrzebna szczególnie w obecnych czasach, kiedy cierpimy na nadmiar informacji, a odnalezienie pośród nich czegoś, co nam służy, jest bardzo ważne. Dlatego promuję, opowiadam i organizuję spotkania od przeszło dziesięciu lat i mam wrażenie, że to się nigdy nie zmieni. Każdy ma swoją przestrzeń, którą bada w życiu. Moją jest misja, aby zachęcać ludzi do kontaktu z samymi sobą, ze swoją intuicją. Mogę dać innym na tyle wsparcia i motywacji, żeby sięgnęli po tworzenie własnej duchowości. W tym drzemią ogromna siła i moc.
Jednym z twoich projektów są Przymiarki Weselne. Obrzęd dotyczący oczepin, które kiedyś były integralną częścią zaślubin, obecnie coraz rzadziej spotykaną. Co według ciebie niesie ze sobą ta chwila i dlaczego warto kultywować stare tradycje?
Ten temat, podobnie jak lalki, jest niczym rzeka. Dlatego w wielkim skrócie opowiem o momencie przejścia, jakim są wesela i zaślubiny. Są one rytuałem, który był kiedyś jednym z najważniejszych w życiu. Dawniej, tradycyjnie ludzie koncentrowali się wokół trzech obrzędów: przejścia, czyli narodzin, zaślubin i śmierci. Obecnie mamy ich troszeczkę więcej, związane jest to ze stylem życia. Wracając do zaślubin, jest to taki moment zmiany, któremu potrzebna jest uwaga. Jeżeli jej nie damy, nie stworzymy przestrzeni, nie zrobimy z tego naprawdę ważnego wydarzenia, to będziemy mieć poczucie niespełnienia. Ponieważ zmiany przychodzą bardzo szybko i niezauważalnie. W momencie, kiedy nie mielibyśmy tych rytuałów, związanych z przesileniem czy równonocą, życie byłoby jednostajnie płynącą całością. Obrzędy przejścia zatrzymują nas na chwilę. Oczepiny są, moim zdaniem, jednym z najważniejszych momentów, w których możemy się skontaktować z sacrum. Tworząc moje projekty, zdaje sobie sprawę, że ta wyjątkowość jest zapisana w naszej kulturze. Mam jeszcze jeden projekt kontynuacji Przymiarek Weselnych, który nazywa się Próba Generalna. Jest to sprawdzian, czy wszystkie nasze przemyślenia i rzeczy, które powstały w ramach Przymiarek, mają sens i pomogą przejść pannie młodej i panu młodemu w świat żony i męża. Właśnie przygotowujemy ten obrzęd, który będzie miał miejsce w październiku 2021 w Krakowie.
Na przestrzeni lat, można zaobserwować coraz więcej osób tęskniących za bliskością natury, których przyciąga energia takich miejsc. Dla ciebie ważnym aspektem jest praca z ciałem i głosem, które w otoczeniu przyrody pomagają zachować równowagę w organizmie. Co jest największą przeszkodą w osiągnięciu tego celu?
Powiedziałabym, że poczucie, które w psychologii nazywa się missing out. Strach przed brakiem możliwości podłączenia do mediów i bieżącego przepływu informacji. Przez to wydaje nam się, że coś ważnego nas omija i nie mamy odwagi się odłączyć się na długo od komputera czy telefonu. A to właśnie odłączając się od bycia ciągle w kontakcie z mediami daje możliwość połączenia się z czuciem siebie i usłyszeniem głosu własnej intuicji. Bo kiedy tracimy kontakt z własnym ciałem, z jego potrzebami i nie słyszymy tego jak ono do nas mówi, pojawiają się choroby. Ciało nie ma innej możliwości komunikacji jak za pomocą bólu, choroby czy złego samopoczucia. Ciało nie wyśle nam maila. Jak się pojawia choroba i następuje proces zdrowienia to często wtedy następuje ważna zmiana w naszym życiu.
Ale pytanie jest takie: czy musimy czekać aż ciało zacznie do nas krzyczeć? Dlatego tak istotna dla mnie jest praca z głosem i ciałem gdyż możemy wcześniej nawiązać z nim kontakt. Często porównuję pracę z głosem do pracy z instrumentem. To, co porusza struny i powoduje, że dźwięk wychodzi z ciała to powietrze i oddech. Nie da się pracować z ciałem bez głosu, ale równocześnie nie da się pracować z naturalnym, nie modulowanym głosem bez pracy ciała. Więc jedno z drugim idzie w parze, o czym przekonałam się, pracując i asystując przy warsztatach prowadzonych metodą Alexandra Lowen’a.
Czy dzielisz swoje życie z jakimiś zwierzętami? Jeżeli tak, to powiedz nam o nich coś więcej. Jaki wpływ ma na ciebie ich bliskość?
Obecnie mieszka z nami kotka Pussy, która była odratowana interwencji miejskiej. Wcześniej trafiła do rodziny, która kompletnie nie umiała się nią zająć, dlatego stamtąd uciekła. Jesteśmy razem od pół roku i wciąż uczymy się siebie. Myślę o wzięciu drugiego kotka. Wcześniej musimy jednak porozmawiać z behawiorystą, czy nasza kotka jest na to gotowa. Bliskość zwierzęcia i jego wpływ na mnie jest niesamowity. Kontakt z pierwotnym stworzeniem, mającym swój charakter i instynkt łowczy, jest niezwykły i bardzo mi odpowiada.
Dziękujemy za zaufanie i możliwość podzielenia się z nami Twoją twórczością i przemyśleniami.
Recent Comments