AKCESORIA SPACEROWE SZYJEMY NA ZAMÓWIENIE DO 5 DNI ROBOCZYCH | INTERNATIONAL SHIPPING AVAILABLE – PLEASE SEND US AN EMAIL

Komfortowa mata podróżna | Travel dog mat

Komfortowa mata podróżna | Travel dog mat

Wspólne spędzanie czasu z psem, spacery, wycieczki, wymagają odpowiednich akcesoriów. Jeżeli tak jak i my, lubicie zabierać swoje psiaki ze sobą na różne wyjazdy, przyda się nasza mata podróżna, którą możecie rozłożyć w każdym miejscu.

mata podróżna dla psa perun Freddie & Wolf

Ostatnio udało nam się uchwycić kilka wspólnych kadrów razem z Grace i Fredziem. Jesień zdecydowanie zaskoczyła wszystkich piękną pogodą, a mata doskonale zastąpiła nam na piasku pled.  

mata podróżna dla psa perun Freddie & Wolf

Mata podróżna w myśl ekologii jest ręcznie szyta z resztek obiciowego materiału, który pozostał nam z legowisk i spokojnie można ją prać w pralce. Jest miękka i wygodna, a kompaktowy rozmiar pozwala ją zabrać wszędzie. Jeżeli macie większego psiaka i chcecie wygodnie rozłożyć ją w vanie, dajcie nam znać w wiadomości prywatnej i odszyjemy na wymiar. Każda z mat ma unikatowy, zaprojektowany przez nas wzór. Na zdjęciach widoczne jest Perunowe Niebo.

mata podróżna dla psa Freddie & Wolf Perun
mata podróżna dla psa perun Freddie & Wolf
Mata podróżna dla psa
box prezentowy święta pomysł na prezent box dla psa box dla opiekuna. Mata podróżna dla psa
Z pasji do tkania – rozmowa ze Stanisławą Gluzą

Z pasji do tkania – rozmowa ze Stanisławą Gluzą

Zagłębiając się w historie naszej bohaterki, warto podkreślić, jak bliska jej duszy jest twórczość, czerpiąca inspirację z kultury naszych przodków. Stanisława zajmuje się ręcznym tkaniem słowiańskich pasów, zwanych również krajkami. Odkrywa ona przed nami tajemnice tej niezwykle pracochłonnej i wymagającej precyzji sztuki. Kobiety ozdabiały nie tylko damskie, ale również męskie stroje, pięknymi kolorowymi pasami, które barwiły naturalnie, korzystając z darów matki ziemi.

 

Z pasji do tkania – rozmowa ze Stanisławą Gluzą

 

Skąd, Stasiu, zainteresowanie właśnie tym rzemiosłem i chęć zgłębiania techniki tkania?

Tkactwo tabliczkowe jest dla mnie idealnym połączeniem trzech pozornie niezależnych elementów, które, przeplatając się w różnych proporcjach, dają mi niesamowitą frajdę. Po pierwsze, tkactwo rozbudza zainteresowania szeroko pojętą historią i archeologią, uzupełniania wiedzę o nowe źródła i odkrywanie fascynujących drobiazgów składających się na życie i pracę ludzi z dawnych epok. Po drugie, jest to rzemiosło polegające na tworzeniu z prostego półproduktu czegoś konkretnego, rzeczy pięknej i użytecznej. A doskonalenie znanych technik i poznawanie nowych to przygoda. Wreszcie po trzecie, tkactwo ma w sobie element artystyczny, uwalnia fantazję i ekspresję, pozwala eksperymentować z materiałami i kolorami, zaspokaja naturalną potrzebę tworzenia i używania czegoś pięknego.

Kto wprowadził cię w ten świat i jakimi metodami wykonujesz krajki?

Mgliste opowieści o istnieniu grup rekonstruktorów historycznych i archeologii eksperymentalnej przynieśli prawie dwadzieścia lat temu znajomi. „Wybierz się z nami na Wolin, sama zobaczysz”, definitywnie ukierunkowało ścieżkę mojego rozwoju. Jestem samoukiem, choć pierwsze prace tworzyłam, podpatrując bardziej doświadczone koleżanki i zbierając (początkowo śladowe) wskazówki dotyczące techniki tkania z internetu. Obecnie skupiam się na tkaniu na tabliczkach czterodziurkowych (dają możliwość tworzenia zaawansowanych wzorów) i co jakiś czas dorzucam do oferty taśmy tkane na bardku tkackim (wyłącznie w splocie płóciennym, bez zaawansowanych technik np. wybierania wzoru).

Czy możesz nam przybliżyć temat tkanych pasów. Czym się inspirujesz przy wyborze danego wzoru?

Jak sama nazwa podpowiada krajka była początkowo krajem, brzegiem tkaniny tkanej na domowym krośnie: z prawej i lewej strony tkanego materiału wiązano pęczki osnowy z tabliczkami i tak całość tkano równocześnie, łącząc jednym wątkiem. Dzięki temu brzegi tkaniny były równe i wytrzymałe. W czasach, kiedy niemal każdy przedmiot należało wykonać samodzielnie, trwałość miała znaczenie kluczowe, stąd zapewne pomysł, by brzegowe paski-krajki tkać oddzielnie i doszywać do odzieży, wymieniając je, kiedy się zużyją.

Krajki prócz walorów praktycznych miały wartość estetyczną (podkreślaną bogatym wzornictwem i kolorystyką), społeczną (mogły określać pochodzenie lub status majątkowy posiadacza), symboliczno-magiczną (np. ochronna rola niektórych kolorów), bywały łupem wojennym lub walutą (na co wskazuje ich obecność w znaleziskach wyrobów importowanych). Historycznie potwierdzone jest używanie krajek jako lamówek do obszywania różnych elementów garderoby, opasek na głowę, pasków (również z klamerkami), podwiązek czy taśm obwiązujących odzież. W odtwórstwie historycznym zasadą jest spójność stroju (zarówno datowania, jak i lokalizacji), więc na ogół wykonuję projekty pod konkretne znalezisko – wzór, materiał i przeznaczenie krajki jest więc z góry określone. Czasem zdarza się, że ktoś prosi o motyw z konkretnego regionu i wieku, wtedy zaczynam szperanie w źródłach. Zupełnie inaczej wygląda praca przy krajkach na przykład LARP-owych lub współczesnych paskach – tutaj wzór i kolorystykę wybiera kaprys zamawiającego lub… mój („brakuje w palecie krajki w fioletach”, „a tego wzoru to wieki nie tkałam”).

 

 

Obcowanie z naturą i odkrywanie na nowo kultury naszych przodków jest dla nas bardzo ważne. Czy masz poczucie misji, żeby zaprezentować szerszej publiczności historię dawnego rzemiosła i wskrzesić jej piękno na nowo?

Rozmawiając z wieloma osobami odwiedzającymi festiwale historyczne, mam poczucie, że szkolny sposób uczenia historii (polegający głównie na wykuwaniu dat bitew) po pierwsze zraził większość do odkrywania historii, a po drugie – zrobił z niej miszmasz, w którym „najpierw jaskiniowcy okładali się maczugami, potem rycerze okładali się mieczami, a jeszcze potem była druga wojna”, gdzieś po drodze Krzyżacy i piramidy. I tyle w głowach zostało z całego bogactwa wieków… I dopiero dłuższa rozmowa doprowadza ich do odkrycia, że nasi przodkowie to przecież byli ludzie, którzy zupełnie nie różnili się od nas – z marzeniami, ambicjami, pracowici, odważni i pomysłowi. A umiejętności technicznych, wyobraźni oraz zdolności artystycznych my, z całą naszą rozwiniętą technologią, możemy im nieraz tylko pozazdrościć!

Kiedy rzemieślnik-odtwórca pokazuje replikę i zaczyna opowiadać: „trzy pakiety stali poskładane razem, po siedemset warstw każdy, to skręcane tak, a to inaczej, bez młota elektrycznego, bez hydraulicznej prasy, na węglowej kuźni (…) o tu pani popatrzy: półtora kilometra nici, osiemnaście wzorków na zmianę, czterysta ustawień tabliczek i każde daje tylko milimetr, a pas ma dwa i pół metra, a ta blaszka naprawdę ma pół milimetra, okręcona na jedwabnej nici…”. Nagle otwierają się oczy, pada pytanie: „Ale jak to tak? Tysiąc lat temu? Ręcznie? Bez maszyn?”. I gdzieś pomalutku kiełkuje szacunek dla pracy, umiejętności ludzi, którzy tworzyli arcydzieła – miecz z Sutton Hoo, krajka ze Snartemo, łódź z Gokstad…
Jeśli moja praca zawiera w sobie element misji, to chyba właśnie takiej: w świecie ukształtowanym przez technologiczne ułatwienia budzenie szacunku do talentu, determinacji i pracy ludzi, którzy tych ułatwień nie mieli, a mimo to tworzyli przedmioty budzące podziw trwałością, funkcjonalnością, pięknem. Przypominanie, że to, czym dziś dysponujemy, zawdzięczamy naszym przodkom – wynalazcom, rzemieślnikom i artystom.

Wiem, jak bliskie są ci również liczne festiwale Słowian i wikingów oraz te prezentujące dawne rzemiosło. Na przestrzeni lat można zaobserwować coraz więcej osób tęskniących za bliskością natury, których przyciąga energia takich miejsc. Czy któryś z festiwali szczególnie zapadł ci w pamięć?

Festiwale historyczne i warsztaty edukacyjne to nie tylko wikingowie i Słowianie. W Polsce działa obecnie bardzo wiele grup zajmujących się rekonstrukcją przeróżnych kultur z bardzo wielu epok – i to naprawdę na wysokim poziomie! Poszczególne festiwale historyczne mają swoją specyfikę i niepowtarzalny klimat, a co ważne – na każdym spotkamy fantastycznych ludzi, prawdziwych pasjonatów o ogromnej wiedzy. Póki sama tego nie doświadczyłam, nie wiedziałam, jak ciekawe mogą być opowieści o roślinnych barwnikach, sekretach warzenia piwa czy obrzędach koniecznych do prawidłowego wykonania szamańskiego bębna – można słuchać ich godzinami!
Gdybym naprawdę musiała wybrać, wskazałabym dwa miejsca – Wolin i Cedynię.
Wolin działa na wyobraźnie niejako dwutorowo: z jednej strony, kiedy trafiamy na wzgórza z kurhanami i miejsce po dawnej osadzie, na tablice wskazujące na dawny port i na kamienie runiczne człowiek uświadamia sobie, że ta cała historia rozgrywała się naprawdę i właśnie tutaj. Że Słowianie i wikingowie to nie stwory z komiksu, ale prawdziwi ludzie, którzy tu żyli, łowili ryby, pracowali w warsztatach, walczyli i handlowali. Ślady po ich działalności – ułamki naczyń, narzędzia, monety – zostały w ziemi, pod naszymi stopami. Potem przez ścieżkę wytoczoną w trzcinach człowiek wędruje w stronę pieczołowicie postawionego skansenu, a tam otaczają go setki ludzi w strojach sprzed wieków. Kobiety z koszykami pełnymi kłębków wełny czy dzieci w koszulinach do ziemi. Kowal poprawia świeżo wykute gwoździe. Jacyś muzykanci zaczynają grać, ktoś tańczy, ktoś inny się przyłącza i po chwili wszyscy wokół się bawią. Wielki wojownik w kolczudze, z hełmem pod pachą, targuje się o cenę miecza. Zaczyna się druga część magii: prawdziwy wehikuł czasu. Polecam.
Drugie miejsce leży na krawędzi Pojezierza Myśliborskiego – cudownej krainy urzekającej pięknem przyrody, spokojem i dostojną przeszłością – trudno mi było w to uwierzyć, ale niemal większość okolicznych wiosek, dwa domy na krzyż, ma zabytkowe kościółki. Nie, nawet nie gotyckie. Romańskie, kamienne. Sam festiwal (czerwcowy, z okazji taktycznego zwycięstwa Mieszka I) jest niezwykle kameralny, ale ma klimat oddalonego od reszty świata leśnego obozowiska. Nie wielkie handlowe emporium jak Wolin, ale właśnie mała, leśna osada – jak większość ludzkich siedzib w tamtym czasie. Posadowiona w harmonii z przyrodą, respektująca prawa natury, równocześnie korzystająca z jej skarbów w sposób pomysłowy i efektywny. Pomieszkanie tam przez chwilę bardzo ładuje duchowe akumulatory.

Większość z nas zmuszona jest funkcjonować w świecie, który przepełniony jest wszechobecnym konsumpcjonizmem, pogonią za lepszym jutrem, nie oglądając się chociażby na krzywdę zwierząt. Czy możesz pokrótce opowiedzieć historię twojej wyjątkowej suczki Dafy?

Przyszłość, zbudowana na krzywdzie zwierząt i ogólnie przyrody, nie będzie lepsza. Prawdopodobnie nie będzie jej wcale. Czasem, żeby uniknąć katastrofy w mikroskali, wystarczy nie ścinać drzewa, nie wypalać łąki, na drodze ominąć jeża, wystawić wodę dla ptaków. A decyzje o pojawieniu się zwierzaka w domu podejmować z pełną świadomością jego potrzeb i moralną odpowiedzialnością za jego los. Trzeba być ostatnim sadystycznym draniem, bez sumienia, żeby zwierzę dręczyć, głodzić, zmuszać do rozmnażania się bez opamiętania dla zysku, a ostatecznie pozbyć się – utopić, przykuć do drzewa, może „tylko” wyrzucić z auta daleko od domu. Dafa przetrwała zapewne różne fazy ludzkiego okrucieństwa – na ulicę trafiła z przerażeniem w oczach, szczeniakami w brzuchu i bliznami na całym wychudzonym ciele. Ze schroniska wyciągnęły ją panie z fundacji. Dzięki nim urodziła i odkarmiła w spokoju maluszki, którym panie szybko znalazły odpowiedzialne domy. A Dafa trafiła do mnie. Szybko okazało się, że jest to prawdziwa Psia Dama – niezwykle spokojna i zrównoważona, bardzo inteligentna i pełna psiej radości życia, choć przez jakiś czas traumy z przeszłości dawały o sobie znać – zastygała przerażona na konkretne kombinacje sygnałów (kij/laska, biała płachta, nagły hałas). Po uporaniu się z różnymi zdrowotnymi dolegliwościami zaczęła poznawać szerokie grono znajomych na dwóch i czterech łapach (według niej ludzie są wow, koty są wow, psy – prawie wszystkie – są wow, ptaki są wow, wiewiórki nie są wow!). Obserwowanie Dafy to prawdziwa przyjemność – jak zmienia się wyraz jej pyszczka zależnie od nastroju, jak wręcz widać błysk zrozumienia, kiedy tłumaczy sobie „z ludzkiego na psie”, czego się od niej oczekuje i w jak rozbudowane relacje potrafi wchodzić z innymi psami. Samo psie powitanie to cała ceremonia, i dopiero Dafa mi pokazała, jak bardzo może być ono skomplikowane i wymowne! Nie szczeka, chyba że przez sen. Spać lubi bardzo. Jeść lubi jeszcze bardziej. To jednocześnie zwykły, jak i najniezwyklejszy pies.

Czy masz jakiś wymarzony projekt, nad którym chciałabyś pracować lub stać się jego częścią?

Z całą pewnością chciałabym móc poświęcić więcej czasu na pracę nad krajkami z epoki żelaza – zarówno celtyckimi, jak i fińskimi, dużo późniejszymi. W pracach naukowych, a nawet popularnonaukowych filmach podkreśla się niezwykły kunszt ówczesnych rzemieślników i rzeczywiście „żelazne” krajki są bardzo zaawansowane technicznie i mają przebogate wzornictwo; wełniana przędza, z której zostały utkane, jest najwyższej jakości, a kolory niejednokrotnie zachowały się do dziś!

Dziękujemy, że podzieliłaś się z nami przemyśleniami dotyczącymi twojej twórczości.

 

ręcznie tkana krajka jako obroża dla psa
Ręcznie taka krajka
Ręcznie taka krajka
pasek do aparatu tkany krajka
Pomysł na prezent | Gift Boxes

Pomysł na prezent | Gift Boxes

W tym roku pierwszy raz przygotowaliśmy dla Was pudełka prezentowe, które dzięki opcji 2w1 będą mogły sprawić radość jednocześnie zwierzakowi i opiekunowi.

Jest to seria limitowana, w której znajdą się również produkty niedostępne jeszcze w regularnej sprzedaży. Każdy gift box będziecie mogli rozbudować cenowo.

✮ Gift giving, made easy! Our limited gift boxes 2in1 will help you pick the perfect present and make your furry friend and those on your ‘to buy for’ list over the moon… Guaranteed to put a smile on their face. DM to order – international shipping available. ✮

box prezentowy święta pomysł na prezent box dla psa box dla opiekuna
  1. BOX „W DZIKIM LESIE” zawiera:

– ręcznie toczony kubasek w odcieniach zieleni, poj.150ml

– ręcznie robiona, drewniana podstawka pod kubek w kształcie wilka od “między drzewami pracownia”,

– bandana z mikrofibry z naszym autorskim wzorem Żubra, który jest jednocześnie zapowiedzią nowej kolekcji lub z motywem „Biegnąca z Wilkami”,

– unikatowa kartka ze słowiańską ilustracją autorstwa Natalii Noszczyńskiej,

– Wyjątkowa zakładka do książki “DUCH LASU” autorstwa Pauliny Abako,

– świeczka z wosku pszczelego w kształcie GNOMA.

+ dodatkowo box można rozbudować o pięknie wydany słowiański kalendarz na rok 2024, Natalii NOSZCZYŃSKIEJ (89zł).

box prezentowy święta pomysł na prezent box dla psa box dla opiekuna

2. BOX „OKIEM FOTOGRAFA” zawiera: 

– pasek do aparatu z wybranym wzorem (Kwiat Paproci, Marzanna, Zielony Orzech, Biegnąca Z Wilkami),

– bandana z mikrofibry z naszym autorskim wzorem Żubra, który jest jednocześnie zapowiedzią nowej kolekcji lub z motywem „Biegnąca z Wilkami”,

– unikatowa kartka ze słowiańską ilustracją 

– Wyjątkowa zakładka do książki “DUCH LASU”.

box prezentowy święta pomysł na prezent box dla psa box dla opiekuna

3. BOX „TRENINGOWY” zawiera:

– saszetka na smaczki z motywem „Biegnąca z Wilkami”,

– bandana z mikrofibry z naszym autorskim wzorem Żubra, który jest jednocześnie zapowiedzią nowej kolekcji lub z motywem „Biegnąca z Wilkami”,

– unikatowa zakładka do książki z rysunkiem Baby Jagi autorstwa EWY JARCZAK.

box prezentowy święta pomysł na prezent box dla psa box dla opiekuna

4. BOX „PSI PODRÓŻNIK” zawiera:

– mata podróżna z Materiału obiciowego„Jesień”,

– bandana z mikrofibry z naszym autorskim wzorem Żubra, który jest jednocześnie zapowiedzią nowej kolekcji lub z motywem „Biegnąca z Wilkami”,

– unikatowa kartka ze słowiańską ilustracją,

wyjątkowa zakładka do książki “DUCH LASU”.

box prezentowy święta pomysł na prezent box dla psa box dla opiekuna

5. BOX „W BIESZCZADY” zawiera:

– Worko- plecak “Biegnąca z Wilkami”,

– bandana z mikrofibry z naszym autorskim wzorem Żubra, który jest jednocześnie zapowiedzią nowej kolekcji lub z motywem „Biegnąca z Wilkami”,

– unikatowa kartka ze słowiańską ilustracją,

wyjątkowa zakładka do książki “DUCH LASU”.

box prezentowy święta pomysł na prezent box dla kota box dla opiekuna

6. BOX „DLA KOCIARY I KOCIAKA” zawiera:

– futerał na okulary „Chatka Baby Jagi”,

– miseczka ceramiczna dla kociaka (kolor do wyboru),

– świeczka z wosku pszczelego w kształcie GNOMA,

wyjątkowa zakładka do książki “DUCH LASU”.

Na co zwrócić uwagę przy zakupie smyczy?

Na co zwrócić uwagę przy zakupie smyczy?

Smycz to podstawowa rzecz, którą kupujemy gdy w naszym domu pojawia się pies. Wśród dostępnych na rynku produktów są różne wielkości długości, szerokości i smycze o różnych funkcjach. Co wybrać i na co zwrócić uwagę przy zakupie?​

Przede wszystkim zwracamy uwagę na jakość i dostosowujemy ją do wielkości psa. W naszym sklepie dostępne są smycze zarówno dla psów małych ras jak i większych czworonożnych przyjaciół. Inspiracją dla naszego wzornictwa jest słowiański duch i zamiłowanie do natury. Bogate wzornictwo, dodaje powiewu świeżości podczas miejskich spacerów. Łatwość czyszczenia sprawia, że nasze smycze są oczywistym wyborem dla miłośników również aktywnego spędzania czasu.

Podzieliliśmy je na cztery kategorie:

  1. Smycze miejskie (klasyczne)

Smycze dostępne w długości 150 cm lub 180 cm, z jednej strony zakończone rączką z miękkim podszyciem, a z drugiej karabińczykiem. Jak sama nazwa wskazuje dedykowane na miejskie (i nie tylko) spacery gdzie musimy mieć psa pod kontrolą. Nie dają psu zbyt wiele swobody, ale pozwalają na bezpieczny spacer. Doskonale sprawdzą się również na treningu posłuszeństwa i podczas wyjścia na szybkie wieczorne „siku” 😉

 

smycz miejska dla psa

       2. Smycze przepinane

Smycz o długości 300 cm z dwóch stron zakończona karabińczykiem. Dzięki dodatkowym kółkom można modyfikować jej długość w zależności od potrzeb. Idąc ciasnymi uliczkami w centrum miasta potrzebujesz krótkiej smyczy? Wystarczy ją odpowiednio spiąć żeby bezpiecznie pokonać drogę. Z kolei na łące chciałbyś dać psu więcej swobody? Nie ma problemu – przepinasz i cieszysz się spacerem! Jest też długość pośrednia kiedy chcesz żeby pies miał trochę więcej swobody, ale warunki nie pozwalają na 3 metrową smycz. W zależności od wielkości psa dobieramy odpowiedni karabińczyk.

smycz przepinana dla psa

      3. Smycz dwójnik na dwa psy

To nic innego jak dwie smycze spięte jedną rączką. Jest to doskonały wybór dla właścicieli posiadających dwa psy małej lub średniej rasy. Dzięki dwójnikowi spacer z dwoma pupilami będzie łatwiejszy pod warunkiem, że mamy psy o zbliżonym poziomie aktywności. Dostępne są w długości 190 cm, do wyboru taśma 1,5 cm lub 2,5 cm.

smycz dwójnik na dwa psy

        4. Symczo – obroża

Jest to połączenie smyczy i obroży w jednym – doskonała opcja kiedy chcemy wyjść z psem za potrzebą, przyprowadzić z samochodu do domu, podczas wizyty u weterynarza czy w trakcie podróży potrzebujemy przeprowadzić psa na niewielkiej odległości. Dostępna w długości 140 – 150 cm i zakończona rączką z miękkim poszyciem.

Jeśli nadal nie możecie się zdecydować, którą smycz wybrać, to zachęcamy do kontaktu – chętnie doradzimy!

smyczo - obroża dla psa
smyczo obroża dla psa
Szelki – porady i inspiracje

Szelki – porady i inspiracje

Wspólne spędzanie czasu z psem, spacery, wycieczki, wyprawy… Te małe i te duże, krótkie i długie wymagają odpowiednich akcesoriów. Aby był to czas przyjemny dla obu stron i bezpieczny musimy dobrać odpowiednie modele do rodzaju aktywności. Jakie szelki wybrać? Na co zwrócić uwagę? Jak dobrać rozmiar szelek? Jaki typ szelek będzie odpowiedni dla mojego psa? Na te wszystkie pytania odpowiedź nie jest jednoznaczna.

Na potrzeby tego artykułu możemy podzielić szelki na spacerowe przeznaczone do codziennego użytku i szelki do zadań specjalnych. Ta druga grupa, to specjalistyczne uprzęże, szelki sportowe, taktyczne czy wysokościowe przeznaczone do wykonywania konkretnej pracy lub do uprawiania sportu. Skupimy się na pierwszej grupie. Warto pamiętać, że klatka piersiowa psa rozwija się nawet do 4 roku życia (w zależności od rasy). Jeśli źle dobierzemy szelki będzie to miało swoje konsekwencje w budowie naszego pupila, a nawet może spowodować powstanie wad anatomicznych. Weźmy pod lupę najpopularniejsze rodzaje szelek spacerowych.

Szelki step – in

Pod względem budowy i anatomii psa nie są to najlepiej skonstruowane szelki. Ich wadą jest to, że blokują ruch przednich łap i uciskają mostek. Nie są polecane dla młodych, rosnących osobników, ponieważ mogą wpływać na nieprawidłowe ukształtowanie klatki piersiowej. Zaletą szelek jest to, że bardzo łatwo i szybko się je zakłada. Mogą być użyteczne dla psów, które obawiają się przekładać głowę przez obręcz w szelkach typu guard  (choć ten argument nie jest do końca dobry, bo można znaleźć guardy z odpinaną przednią obręczą). Nie nadają się dla psów mających tendencje ucieczkowe i lękliwych – bardzo łatwo się z nich wysmyknąć.

Szelki typu guard

To najbardziej optymalny typ szelek, który pozwala psu na swobodny ruch i będzie odpowiedni nawet na wielogodzinną wyprawę. Warunek jest jeden – prawidłowo dobrany rozmiar. W przypadku tego typu szelek zazwyczaj podane są następujące wymiary: obwód karku, obwód klatki piersiowej, długość paska na plecach oraz długość paska mostkowego. Ten model posiada zazwyczaj trzystopniową regulację dzięki, której łatwo jest dopasować je do konkretnego osobnika. Pamiętajmy, aby pasek na plecach nie był zbyt krótki, ponieważ wtedy szelki będą ocierały pachy. Ważne jest również, aby klamra na obręczy barkowej nie uderzała psa w łokcie podczas poruszania się. Dosyć istotną sprawą jest dobór materiału, z którego są uszyte. Możemy sprawić psu bardziej zabudowany model, z miękkim przodem lub lekkie szelki skonstruowane z taśmy. Co wybrać? Wszystko zależy od preferencji. Wybierając szelki zabudowane zwróćcie uwagę, aby materiał był szybkoschnący i przewiewny – bardzo ułatwi to ich użytkowanie i nie odparzy skóry czworonoga. Niektóre psy nie lubią szelek zbyt mocno zabudowanych, wolą lekkie szelki taśmowe. Jeśli mamy psa długowłosego masywne szelki i do tego uszyte z nieodpowiednich materiałów mogą filcować sierść i wtedy lepszym wyborem będą te wyprodukowane z taśmy.

Szelki norweskie

Ten model szelek, choć bardzo popularny, nie jest polecany przez specjalistów zajmujących się zdrowiem i dobrostanem psa. Dlaczego? Główny zarzut dotyczy konstrukcji paska przedniego, który może blokować zakres ruchu przednich łap. Psy nie mają obręczy barkowej, a łopatka jest przytwierdzona do klatki piersiowej za pomocą mięśni i więzozrostu – dzięki temu mają bardzo dużą ruchomość kończyn przednich. Niestety wszystko to sprawia, że te okolice narażone są na urazy, zwłaszcza związane z przeciążeniem, więc szelki norweskie mogą się również do nich przyczynić. Czy to oznacza, że wcale nie należy ich używać? Nie! To oznacza, że pies w tych szelkach nie powinien ciągnąć, ponieważ może to powodować późniejsze problemy z układem ruchu. Zaletą tych szelek jest łatwość i szybkość ich zakładania, więc mogą sprawdzić się kiedy chcemy wyjść na szybki spacerek i pies nie ciągnie na smyczy. Nie nadają się natomiast na wycieczkę, dogtreking, do tropienia czy sportu.

Szelki easy walk

To odmiana szelek z zapięciem z przodu, których zadaniem jest oduczyć psa ciągnięcia na smyczy. Z założenia mają wspomagać naukę spacerowania na luźnej smyczy, więc nie powinny być szelkami rekreacyjnymi, a treningowymi. Nie są to szelki wygodne, ponieważ ich rolą jest wywołać dyskomfort, aby czworonóg szedł spokojnie. Ich konstrukcja sprawia, że podczas napięcia smyczy szelki zaciskają się i obracają psa w stronę właściciela. Czy takie szelki są bezpieczne? Wszystko zależy od tego do jakich celów ich użyjemy i w jaki sposób będziemy pracować z psem. Bywają pomocne przy dużych silnych i pobudliwych psach, których właściciele nie są w stanie ich utrzymać. Mogą pomóc opanować psa w trudnej sytuacji, ale nie powinny zastępować odpowiedniego treningu, najlepiej pod okiem doświadczonego trenera pracującego metodami pozytywnymi. Szarpanie psa na szelkach easy walk może skończyć się urazem. Szelki blokują ruch, ściskają barki i stawiają opór na klatkę piersiową. Powinny być używane z obrożą i służyć tylko do ewentualnego korygowania zachowania psa. Zanim sięgniemy po easy walk warto popracować z psem i zastanowić się jaka jest przyczyna ciągnięcia – może się okazać, że ich użycie nie będzie potrzebne!

Nie ma szelek idealnych dla wszystkich psów, ale za to ich wybór może przyprawić o zawrót głowy! My polecamy zapoznanie się z bogatą ofertą wzorów szelek <link> Freddy&Wolf®, których design inspirowany jest naturą i nawiązuję do kultury naszych przodków. Zaletą oferowanych przez nas szelek jest łatwość w doborze rozmiaru, możliwość dopasowania i wygoda użytkowania. Guardy <link> będą odpowiednie zarówno dla psów gładkowłosych (miękkie taśmy nie obcierają wrażliwej skóry czworonoga) jak również psiaków z długą sierścią (nie filcują i nie kosmacą szaty). Bogata kolorystyka i unikalne wzornictwo sprawiają, że każdy znajdzie coś dla siebie!

Z pasji do tkania – rozmowa ze Stanisławą Gluzą

Z pasji do tkania – rozmowa ze Stanisławą Gluzą

Zagłębiając się w historie naszej bohaterki, warto podkreślić, jak bliska jej duszy jest twórczość, czerpiąca inspirację z kultury naszych przodków. Stanisława zajmuje się ręcznym tkaniem słowiańskich pasów, zwanych również krajkami. Odkrywa ona przed nami tajemnice tej niezwykle pracochłonnej i wymagającej precyzji sztuki. Kobiety ozdabiały nie tylko damskie, ale również męskie stroje, pięknymi kolorowymi pasami, które barwiły naturalnie, korzystając z darów matki ziemi.

 

Z pasji do tkania – rozmowa ze Stanisławą Gluzą

 

Skąd, Stasiu, zainteresowanie właśnie tym rzemiosłem i chęć zgłębiania techniki tkania?

Tkactwo tabliczkowe jest dla mnie idealnym połączeniem trzech pozornie niezależnych elementów, które, przeplatając się w różnych proporcjach, dają mi niesamowitą frajdę. Po pierwsze, tkactwo rozbudza zainteresowania szeroko pojętą historią i archeologią, uzupełniania wiedzę o nowe źródła i odkrywanie fascynujących drobiazgów składających się na życie i pracę ludzi z dawnych epok. Po drugie, jest to rzemiosło polegające na tworzeniu z prostego półproduktu czegoś konkretnego, rzeczy pięknej i użytecznej. A doskonalenie znanych technik i poznawanie nowych to przygoda. Wreszcie po trzecie, tkactwo ma w sobie element artystyczny, uwalnia fantazję i ekspresję, pozwala eksperymentować z materiałami i kolorami, zaspokaja naturalną potrzebę tworzenia i używania czegoś pięknego.

Kto wprowadził cię w ten świat i jakimi metodami wykonujesz krajki?

Mgliste opowieści o istnieniu grup rekonstruktorów historycznych i archeologii eksperymentalnej przynieśli prawie dwadzieścia lat temu znajomi. „Wybierz się z nami na Wolin, sama zobaczysz”, definitywnie ukierunkowało ścieżkę mojego rozwoju. Jestem samoukiem, choć pierwsze prace tworzyłam, podpatrując bardziej doświadczone koleżanki i zbierając (początkowo śladowe) wskazówki dotyczące techniki tkania z internetu. Obecnie skupiam się na tkaniu na tabliczkach czterodziurkowych (dają możliwość tworzenia zaawansowanych wzorów) i co jakiś czas dorzucam do oferty taśmy tkane na bardku tkackim (wyłącznie w splocie płóciennym, bez zaawansowanych technik np. wybierania wzoru).

Czy możesz nam przybliżyć temat tkanych pasów. Czym się inspirujesz przy wyborze danego wzoru?

Jak sama nazwa podpowiada krajka była początkowo krajem, brzegiem tkaniny tkanej na domowym krośnie: z prawej i lewej strony tkanego materiału wiązano pęczki osnowy z tabliczkami i tak całość tkano równocześnie, łącząc jednym wątkiem. Dzięki temu brzegi tkaniny były równe i wytrzymałe. W czasach, kiedy niemal każdy przedmiot należało wykonać samodzielnie, trwałość miała znaczenie kluczowe, stąd zapewne pomysł, by brzegowe paski-krajki tkać oddzielnie i doszywać do odzieży, wymieniając je, kiedy się zużyją.

Krajki prócz walorów praktycznych miały wartość estetyczną (podkreślaną bogatym wzornictwem i kolorystyką), społeczną (mogły określać pochodzenie lub status majątkowy posiadacza), symboliczno-magiczną (np. ochronna rola niektórych kolorów), bywały łupem wojennym lub walutą (na co wskazuje ich obecność w znaleziskach wyrobów importowanych). Historycznie potwierdzone jest używanie krajek jako lamówek do obszywania różnych elementów garderoby, opasek na głowę, pasków (również z klamerkami), podwiązek czy taśm obwiązujących odzież. W odtwórstwie historycznym zasadą jest spójność stroju (zarówno datowania, jak i lokalizacji), więc na ogół wykonuję projekty pod konkretne znalezisko – wzór, materiał i przeznaczenie krajki jest więc z góry określone. Czasem zdarza się, że ktoś prosi o motyw z konkretnego regionu i wieku, wtedy zaczynam szperanie w źródłach. Zupełnie inaczej wygląda praca przy krajkach na przykład LARP-owych lub współczesnych paskach – tutaj wzór i kolorystykę wybiera kaprys zamawiającego lub… mój („brakuje w palecie krajki w fioletach”, „a tego wzoru to wieki nie tkałam”).

 

 

Obcowanie z naturą i odkrywanie na nowo kultury naszych przodków jest dla nas bardzo ważne. Czy masz poczucie misji, żeby zaprezentować szerszej publiczności historię dawnego rzemiosła i wskrzesić jej piękno na nowo?

Rozmawiając z wieloma osobami odwiedzającymi festiwale historyczne, mam poczucie, że szkolny sposób uczenia historii (polegający głównie na wykuwaniu dat bitew) po pierwsze zraził większość do odkrywania historii, a po drugie – zrobił z niej miszmasz, w którym „najpierw jaskiniowcy okładali się maczugami, potem rycerze okładali się mieczami, a jeszcze potem była druga wojna”, gdzieś po drodze Krzyżacy i piramidy. I tyle w głowach zostało z całego bogactwa wieków… I dopiero dłuższa rozmowa doprowadza ich do odkrycia, że nasi przodkowie to przecież byli ludzie, którzy zupełnie nie różnili się od nas – z marzeniami, ambicjami, pracowici, odważni i pomysłowi. A umiejętności technicznych, wyobraźni oraz zdolności artystycznych my, z całą naszą rozwiniętą technologią, możemy im nieraz tylko pozazdrościć!

Kiedy rzemieślnik-odtwórca pokazuje replikę i zaczyna opowiadać: „trzy pakiety stali poskładane razem, po siedemset warstw każdy, to skręcane tak, a to inaczej, bez młota elektrycznego, bez hydraulicznej prasy, na węglowej kuźni (…) o tu pani popatrzy: półtora kilometra nici, osiemnaście wzorków na zmianę, czterysta ustawień tabliczek i każde daje tylko milimetr, a pas ma dwa i pół metra, a ta blaszka naprawdę ma pół milimetra, okręcona na jedwabnej nici…”. Nagle otwierają się oczy, pada pytanie: „Ale jak to tak? Tysiąc lat temu? Ręcznie? Bez maszyn?”. I gdzieś pomalutku kiełkuje szacunek dla pracy, umiejętności ludzi, którzy tworzyli arcydzieła – miecz z Sutton Hoo, krajka ze Snartemo, łódź z Gokstad…
Jeśli moja praca zawiera w sobie element misji, to chyba właśnie takiej: w świecie ukształtowanym przez technologiczne ułatwienia budzenie szacunku do talentu, determinacji i pracy ludzi, którzy tych ułatwień nie mieli, a mimo to tworzyli przedmioty budzące podziw trwałością, funkcjonalnością, pięknem. Przypominanie, że to, czym dziś dysponujemy, zawdzięczamy naszym przodkom – wynalazcom, rzemieślnikom i artystom.

Wiem, jak bliskie są ci również liczne festiwale Słowian i wikingów oraz te prezentujące dawne rzemiosło. Na przestrzeni lat można zaobserwować coraz więcej osób tęskniących za bliskością natury, których przyciąga energia takich miejsc. Czy któryś z festiwali szczególnie zapadł ci w pamięć?

Festiwale historyczne i warsztaty edukacyjne to nie tylko wikingowie i Słowianie. W Polsce działa obecnie bardzo wiele grup zajmujących się rekonstrukcją przeróżnych kultur z bardzo wielu epok – i to naprawdę na wysokim poziomie! Poszczególne festiwale historyczne mają swoją specyfikę i niepowtarzalny klimat, a co ważne – na każdym spotkamy fantastycznych ludzi, prawdziwych pasjonatów o ogromnej wiedzy. Póki sama tego nie doświadczyłam, nie wiedziałam, jak ciekawe mogą być opowieści o roślinnych barwnikach, sekretach warzenia piwa czy obrzędach koniecznych do prawidłowego wykonania szamańskiego bębna – można słuchać ich godzinami!
Gdybym naprawdę musiała wybrać, wskazałabym dwa miejsca – Wolin i Cedynię.
Wolin działa na wyobraźnie niejako dwutorowo: z jednej strony, kiedy trafiamy na wzgórza z kurhanami i miejsce po dawnej osadzie, na tablice wskazujące na dawny port i na kamienie runiczne człowiek uświadamia sobie, że ta cała historia rozgrywała się naprawdę i właśnie tutaj. Że Słowianie i wikingowie to nie stwory z komiksu, ale prawdziwi ludzie, którzy tu żyli, łowili ryby, pracowali w warsztatach, walczyli i handlowali. Ślady po ich działalności – ułamki naczyń, narzędzia, monety – zostały w ziemi, pod naszymi stopami. Potem przez ścieżkę wytoczoną w trzcinach człowiek wędruje w stronę pieczołowicie postawionego skansenu, a tam otaczają go setki ludzi w strojach sprzed wieków. Kobiety z koszykami pełnymi kłębków wełny czy dzieci w koszulinach do ziemi. Kowal poprawia świeżo wykute gwoździe. Jacyś muzykanci zaczynają grać, ktoś tańczy, ktoś inny się przyłącza i po chwili wszyscy wokół się bawią. Wielki wojownik w kolczudze, z hełmem pod pachą, targuje się o cenę miecza. Zaczyna się druga część magii: prawdziwy wehikuł czasu. Polecam.
Drugie miejsce leży na krawędzi Pojezierza Myśliborskiego – cudownej krainy urzekającej pięknem przyrody, spokojem i dostojną przeszłością – trudno mi było w to uwierzyć, ale niemal większość okolicznych wiosek, dwa domy na krzyż, ma zabytkowe kościółki. Nie, nawet nie gotyckie. Romańskie, kamienne. Sam festiwal (czerwcowy, z okazji taktycznego zwycięstwa Mieszka I) jest niezwykle kameralny, ale ma klimat oddalonego od reszty świata leśnego obozowiska. Nie wielkie handlowe emporium jak Wolin, ale właśnie mała, leśna osada – jak większość ludzkich siedzib w tamtym czasie. Posadowiona w harmonii z przyrodą, respektująca prawa natury, równocześnie korzystająca z jej skarbów w sposób pomysłowy i efektywny. Pomieszkanie tam przez chwilę bardzo ładuje duchowe akumulatory.

Większość z nas zmuszona jest funkcjonować w świecie, który przepełniony jest wszechobecnym konsumpcjonizmem, pogonią za lepszym jutrem, nie oglądając się chociażby na krzywdę zwierząt. Czy możesz pokrótce opowiedzieć historię twojej wyjątkowej suczki Dafy?

Przyszłość, zbudowana na krzywdzie zwierząt i ogólnie przyrody, nie będzie lepsza. Prawdopodobnie nie będzie jej wcale. Czasem, żeby uniknąć katastrofy w mikroskali, wystarczy nie ścinać drzewa, nie wypalać łąki, na drodze ominąć jeża, wystawić wodę dla ptaków. A decyzje o pojawieniu się zwierzaka w domu podejmować z pełną świadomością jego potrzeb i moralną odpowiedzialnością za jego los. Trzeba być ostatnim sadystycznym draniem, bez sumienia, żeby zwierzę dręczyć, głodzić, zmuszać do rozmnażania się bez opamiętania dla zysku, a ostatecznie pozbyć się – utopić, przykuć do drzewa, może „tylko” wyrzucić z auta daleko od domu. Dafa przetrwała zapewne różne fazy ludzkiego okrucieństwa – na ulicę trafiła z przerażeniem w oczach, szczeniakami w brzuchu i bliznami na całym wychudzonym ciele. Ze schroniska wyciągnęły ją panie z fundacji. Dzięki nim urodziła i odkarmiła w spokoju maluszki, którym panie szybko znalazły odpowiedzialne domy. A Dafa trafiła do mnie. Szybko okazało się, że jest to prawdziwa Psia Dama – niezwykle spokojna i zrównoważona, bardzo inteligentna i pełna psiej radości życia, choć przez jakiś czas traumy z przeszłości dawały o sobie znać – zastygała przerażona na konkretne kombinacje sygnałów (kij/laska, biała płachta, nagły hałas). Po uporaniu się z różnymi zdrowotnymi dolegliwościami zaczęła poznawać szerokie grono znajomych na dwóch i czterech łapach (według niej ludzie są wow, koty są wow, psy – prawie wszystkie – są wow, ptaki są wow, wiewiórki nie są wow!). Obserwowanie Dafy to prawdziwa przyjemność – jak zmienia się wyraz jej pyszczka zależnie od nastroju, jak wręcz widać błysk zrozumienia, kiedy tłumaczy sobie „z ludzkiego na psie”, czego się od niej oczekuje i w jak rozbudowane relacje potrafi wchodzić z innymi psami. Samo psie powitanie to cała ceremonia, i dopiero Dafa mi pokazała, jak bardzo może być ono skomplikowane i wymowne! Nie szczeka, chyba że przez sen. Spać lubi bardzo. Jeść lubi jeszcze bardziej. To jednocześnie zwykły, jak i najniezwyklejszy pies.

Czy masz jakiś wymarzony projekt, nad którym chciałabyś pracować lub stać się jego częścią?

Z całą pewnością chciałabym móc poświęcić więcej czasu na pracę nad krajkami z epoki żelaza – zarówno celtyckimi, jak i fińskimi, dużo późniejszymi. W pracach naukowych, a nawet popularnonaukowych filmach podkreśla się niezwykły kunszt ówczesnych rzemieślników i rzeczywiście „żelazne” krajki są bardzo zaawansowane technicznie i mają przebogate wzornictwo; wełniana przędza, z której zostały utkane, jest najwyższej jakości, a kolory niejednokrotnie zachowały się do dziś!

Dziękujemy, że podzieliłaś się z nami przemyśleniami dotyczącymi twojej twórczości.